środa, 26 stycznia 2011

Odkładanie wszystkiego na później

nickita
Skąd się bierze chęć odkładania wszystkiego na później? Często się zastanawiałem jak wyglądałoby dziś moje życie, gdybym zawsze od razu robił to, co sobie zaplanowałem. Co mógłbym osiągnąć, gdybym nie zwlekał z wszystkim na ostatnią chwilę?

Odkąd pamiętam, zawsze miałem brzydki nawyk odkładania wszystkiego na później. W szkole prace domowe odrabiałem dosłownie w ostatniej chwili, często dopiero na przerwie przed lekcją. Do matury zacząłem się uczyć jakieś 2 tygodnie przed. Jakoś się udało, choć ledwo, ledwo. Do egzaminów na studia podszedłem podobnie. I oblałem. W rezultacie poszedłem na inny kierunek, który mówiąc szczerze nie do końca mnie interesował. Obiecałem sobie, że po roku spróbuję jeszcze raz i zmienię kierunek, ale... nawet nie zacząłem się uczyć i odpuściłem to sobie całkiem.

Oczywiście obok takich dużych i ważnych przedsięwzięć odpuszczałem (odkładałem na "wieczne nigdy") także masę spraw całkiem drobnych. Obiecywałem sobie, że już niedługo to wszystko uporządkuję, wezmę się naprawdę do pracy i szybko nadrobię wszystkie zaległości, ale zawsze jakoś tak się składało, że nigdy nie był na to właściwy moment.

Rano było zbyt wcześnie i byłem niewyspany, w dzień zbyt wiele rzeczy mnie rozpraszało, pod wieczór byłem już zwyczajnie zmęczony. I tak na okrągło. Wciąż nic nie robiłem. A życie przeciekało mi przez palce. Nie realizowałem swoich marzeń, planów, nie miałem większego wpływu na własne życie. Chciałem tak wiele osiągnąć, a tymczasem codziennie największym moim dokonaniem było tak naprawdę wstanie z łóżka przed południem. A i to nie zawsze się udawało. Zacząłem się zastanawiać:

Dlaczego odkładanie na później jest takie łatwe?

Teraz, gdy udało mi się nadgonić wszystkie zaległości i przezwyciężyć paskudny nawyk odkładania wszystkiego na później wiem, że odwlekałem zazwyczaj z bardzo prostego powodu. To co miałem do zrobienia wydawało się trudne, wymagało dużo czasu i wysiłku. A ja myślałem tak:

- Co się stanie jeśli zrobię to jutro?


- Nikt mnie przecież nie zastrzeli


- To tylko jeden dzień.

Na pewno jutro będę miał więcej sił. Wczoraj późno poszedłem spać, jestem dziś w nie najlepszej formie. Nie ma sensu się męczyć, w takim stanie nie jestem przecież efektywny. Lepiej odpocznę, naładuję akumulatory, dzięki temu jutro będę miał sporo energii i wszystko pójdzie mi łatwiej.


Tylko, że...


Jutro to dzień, który nigdy nie nadchodzi


Zdałem sobie sprawę, że przeceniam swoje możliwości. To co dziś wydaje się nie do zrobienia, wcale nie będzie łatwiejsze w przyszłości. Ani jutro, ani za tydzień ani za rok. Będzie tak samo trudne, jak jest dzisiaj. Więc odkładanie tego niczego nie zmieni, jeśli już to na gorsze. Co więc robić?

Jest tylko jedna rada...

Podziel swoje zadania na konkretne akcje do wykonania


Jak zjeść wielkiego słonia? Po kawałeczku! Oto cały sekret - zamiast zadręczać się jak wiele masz do zrobienia podziel swoje zadania na takie małe i drobne czynności, które z którymi spokojnie uwiniesz się w kilkanaście minut. I realizuj je po kolei, jedno po drugim, krok po kroku, aż zrobisz wszystko. Z każdym zrealizowanym punktem zobaczysz, że każdy kolejny wydaje się prostszy i łatwiejszy. Z czasem takie "odhaczanie" pozycji na Twoim listach akcji wejdzie Ci w nawyk i sam nawet nie zauważysz, gdy szybko nadrobisz wszystkie zaległości. Najważniejsze to dobrze zacząć.

Autor współtworzy serwis ziotemysli.pl poświęcony produktywności i walce z odkładaniem na później.

Nastawienie zmienia wszystko

Joanna Krystyna Wasilewska
Nastawienie zmienia wszystko. To od niego zależy Twój stan zdrowia i jak szybko do niego powracasz, a także jakość Twoich kontaktów z innymi i całe Twoje życie.

Wiele się ostatnio wydarzyło w moim życiu i chętnie Ci o tym opowiem.

W listopadzie i na początku grudnia spędziłam wiele czasu albo jeżdżąc z synem do szpitala albo sama w nim przebywając.

Mój starszy syn, Moroni, miał nieciekawie wyglądające znamię pod włosami i dostaliśmy skierowanie od dermatologa na usunięcie go w szpitalu przez chirurga onkologa.

W pierwszej chwili przejęłam się tym nie na żarty, tym bardziej, że moja ciocia ma czerniaka. Jednak wsparcie rodziny i przyjaciół i moje pozytywne nastawienie dały taki rezultat, że nie tylko spotkaliśmy się z niezwykłą życzliwością lekarzy i pielęgniarek, ale cała sprawa zakończyła się po naszej myśli, bez żadnych komplikacji i problemów na przyszłość.

Lekarz powiedział, że miałam wyczucie i w najlepszym momencie odbył się zabieg, ponieważ znamię było na skraju pomiędzy bezpiecznym, a niebezpiecznym. Ślad po cięciu jest ledwie widoczny teraz.

Co do mnie to od 10 już lat miałam pewne niezałatwione, zaległe sprawy zdrowotne, które niestety wiązały się z przeprowadzeniem operacji. Bałam się jej wcześniej i dlatego nic nie robiłam, ale postanowiłam zrobić wreszcie porządek we wszystkich sferach swojego życia, w tej też.

Mówiłam sobie wcześnie, że na wszystko muszę długo czekać, że nic nie przychodzi mi łatwo. Kodowałam się tak całymi latami. Tym razem jednak postanowiłam któryś już raz użyć na swoją korzyść prawa przyciągania.

Jeżeli nie wiesz, co to jest prawo przyciągania, to tak pokrótce, moimi słowami, mówi ono, że przyciągamy w swoim życiu to, na czym się skupiamy. Jeżeli myślisz, że jesteś szczęściarzem to faktycznie szczęście Cię nie opuszcza. Jeżeli myślisz na odwrót, to ciągle Ci się nie wiedzie, a im więcej o tym myślisz i mówisz, tym bardziej ten stan pogłębiasz i tak się nakręcasz bez końca.

Tym razem postanowiłam, że na operację nie będę długo czekać, że wszystko odbędzie się sprawnie, a ja bardzo szybko dojdę do siebie po operacji. Wyobrażałam sobie siebie już po operacji, zadowoloną z jej rezultatów. I faktycznie w 3, 5 miesiąca dostałam skierowanie do szpitala, przeprowadziłam stosowne badania, w najbardziej pasującym mi czasie odbyłam operację i już wróciłam do zdrowia.

I powiem Ci wszędzie po drodze korzystałam z publicznej opieki zdrowotnej, a byłam traktowana "po królewsku". W szpitalu nawet powiedziałam, że czuję się, jak w hotelu. Na dzień przed operacją, śpiewałam biorąc prysznic, czym zaskoczyłam inne pacjentki. Lekarz wyjaśnił mi, że, mogę osiągnąć pożądany efekt przy znacznie mniej skomplikowanej operacji, niż myślałam na początku.

Miałam znieczulenie zewnątrzoponowe i początek oraz koniec operacji doskonale pamiętam. Pamiętam lekarzy i rozmowy z nimi, jak wyglądała sala, a nawet, o której operacja się zaczęła i skończyła. Weszłam na salę operacyjną świadoma i taka też z niej wyjechałam. Na sali pooperacyjnej podnosiłam głowę i szybko chciałam czuć się normalnie.

Kiedy byłam już na sali z innymi pacjentkami zamiast skupiać się na tym, że nie czuję się w pełni sił czy kondycji, rozmawiałam z innymi pacjentkami i pomagałam im, odwiedzałam poznane osoby, witałam nowe pacjentki i żegnałam te wychodzące. Czułam się potrzebna i z każdą chwilą było mi lepiej.

Leki przeciwbólowe przyjmowałam przez jakieś dwa dni po operacji i po powrocie do domu wzięłam tylko 2 tabletki.

Choć miałam zapisaną dietę lekkostrawną na miesiąc to już po 2 tygodniach po operacji mogłam jeść smażone, surowe i fasolę, a wczoraj nawet wypiłam szklankę Fanty i nic.

Nic mnie nie boli. Co rano chodzę do sklepu po zakupy i robię zakupy wózkiem (nie mogę nosić powyżej 2 kg). Czasami jest ich nawet 10 kg. Potem wózek wciągam na 3 piętro po schodach, jeżeli uda mi się zanim mama wyskoczy z mieszkania i go przejmie ode mnie.

Mogę podbiec, tańczyć. Czuję się świetnie. I wiem, że tak jest, bo tego chciałam, na tym się skupiłam, tego oczekiwałam i to widziałam jeszcze przed operacją.

W szpitalu poznałam wiele wspaniałych osób. Wiadomo, że każdy z nas jest inny. W szpitalu na operację przyjeżdżają też ludzie w różnym stanie i z różnymi diagnozami, ale Ci, którzy są pozytywnie nastawieni dużo szybciej dochodzą do zdrowia niż Ci pozostali.

Jedna z pacjentek, nakręcając się, jęcząc i cały czas skupiając się na bólu, co chwila potrzebowała interwencji personelu szpitala - to kolki, zastrzyki przeciwbólowe w krótkich odstępach czasu, to znowu był krzywo wbity wenflon i opuchła jej ręka, bo kroplówka spływała nie do żyły tylko poza nią. Jest to wspaniała, dobra osoba, ale sama sobie przyczynia cierpienia przez swoje nastawienie.

Jak ze wszystkich doświadczeń, tak i z tego, wyniosłam naukę i wiem, że nastawienie zmienia wszystko.

Dzięki niemu, a właściwie dzięki zmianie z negatywnego na pozytywne pozbyłam się tematu przemocy w moim życiu, który panował w nim przez 10 lat.

Dzięki niemu poszłam w tamtym roku w styczniu na kurs tańca i poznałam tam wspaniałego człowieka, mojego przyjaciela, który wniósł tak wiele do mojego życia i wiele mnie nauczył.

Powiem krótko. Zaplanuj, co chcesz mieć w swoim życiu, kim chcesz być, zobacz to i żyj tak, jakby to była prawda, a tak się stanie. Tylko pamiętaj, uważaj na to, czego sobie życzysz, bo dokładnie to dostaniesz. Takie jest prawo i czy w to wierzysz czy nie, ono działa. Bądź sprytny, użyj go dla swojego dobra.

Życzę Ci zdrowia i realizacji Twoich planów.



Joanna Wasilewska

www.joannawasilewska.com.pl

Filozofia sukcesu w czterech prostych krokach

Łukasz Paluch
Każdy z nas ma własne cele i marzenia, do realizacji których codziennie zmierza. Często bywa tak, że droga do ich realizacji jest długa i kręta, przez co nie wszystkim udaje się wytrwać do końca.

Niestety wielu ludzi pod wpływem różnych okoliczności poddaje się na obranej przez siebie drodze i pozwala na to, aby po marzeniach pozostały tylko wspomnienia.

Co decyduje o tym, że niektórzy z nas pozostają na drodze do realizacji tego, co zamierzyli albo o czym marzą, dopóki tego nie osiągną natomiast inni pozwalają, aby przeciwności losu hamowały, lub powstrzymywały ich na tyle skutecznie, że nie mają odwagi nawet zacząć?

Chciałbym dziś podzielić się lekcją, jakiej nauczyłem się od ś.p. Jima Rohna na temat jednej z filozofii sukcesu. Uważam, że jest ona na tyle prosta, że każdy z nas może z powodzeniem stosować ją w codziennym życiu. Oto ta lekcja...

"Uważam, że każdy powinien obserwować mrówki. Posiadają one niesamowitą cztero-częściową filozofię. Oto jej pierwsza część:

Mrówki nigdy się nie poddają. Jest to dobra filozofia. Gdy zmierzają w jakimś kierunku i spróbujesz je zatrzymać, poszukają innej drogi. Będą szły ponad, będą szły pod, będą szły na około. Ciągle będą wypatrywać innej drogi. Cóż za świetna filozofia, by nigdy się nie poddawać poszukując drogi, by dostać się tam, gdzie zamierzasz dotrzeć.

Po drugie, mrówki myślą o zimie przez całe lato. To bardzo ważny punt widzenia. Nie możesz być aż tak naiwny, aby myśleć, że lato będzie trwać wiecznie. Zatem mrówki gromadzą zimowe zapasy w środku lata.

Trzecia część filozofii mrówek jest taka, że mrówki myślą o lecie całą zimę. To bardzo ważne. Podczas zimy mrówki przypominają sobie, "To nie potrwa długo – wkrótce stąd wyjdziemy." I pierwszego, ciepłego dnia mrówki wychodzą. Jeżeli znowu zrobi się zimno, zanurkują z powrotem do swojej kryjówki, lecz potem ponownie wyjdą na powierzchnię w pierwszy, ciepły dzień. Nie mogą się doczekać, aby wyjść.

Oto ostatnia część filozofii mrówek. Jak dużo zapasów zgromadzi mrówka w ciągu lata? Wszystko, co tylko może. Cóż za niesamowita filozofia – "wszystko, co tylko możesz."

WOW, cóż za wspaniała filozofia, by ją praktykować – filozofia mrówek.

Nigdy się nie poddawaj, patrz przed siebie, bądź pozytywnie usposobiony i rób wszystko, co tylko możesz."

Łukasz Paluch

http://lukaszpaluch.pl

Pamiętaj – to Twoje życie – żyj odważnie!